Magiczna ściereczka od GLOV
Przyznaję, mam pewnego bzika na punkcie kosmetyków, chociaż nie objawia się on w obsesyjnych zakupach ;) Jednak nie mniejszy szał panuje u mnie w temacie kosmetycznych gadżetów. Dlatego jestem mocno zdziwiona, że ściereczka do demakijażu Glov trafiła do mnie dopiero teraz. I muszę przyznać, że zrobiła wielkie wejście, bo od razu skoczyła na samą górę ulubionych kosmetycznych gadżetów.
Do tej pory przy zmywaniu makijażu używałam różnych metod. Było słynne OCM (z czasem zredukowane do masażu olejkiem rycynowym), był gotowy koreański olejek (o którym więcej TUTAJ). Były nawet drogeryjne płyny do demakijaży. Jednak nic nie zrobiło na mnie takiego wrażenia jak Glov.
Na pierwsze użycie i przetestowanie byłam przygotowana kompleksowo - gruba warstwa podkładu, puder, wodoodporny tusz. Moje zdziwienie, kiedy całe to towarzystwo zostało na ściereczce jest nie do opisanie. Bo muszę przyznać, że do tej nowości podchodziłam z pewną dozą niepewności. Materiał który poradzi sobie będąc sam na sam z makijażem to trochę jak science fiction. A tu bach, cieniutkie antybakteryjne włókna, które jak mówi producent "zbierają makijaż niczym magnes" doskonale sobie z tym radzą.
Jaki jest plus stosowania ściereczki? Dla mnie to przede wszystkim uniknięcie dodatkowych kosmetyków, pełna natura można by powiedzieć. Koszt ok 40 zł rozkłada się na trzy miesiące, czyli sugerowany czas użytkowania przed wymianą naszej ściereczki. To chyba* cena średniego płynu do demakijażu kupowanego również na okres trzech miesięcy. Ja jestem zdecydowana kontynuować znajomość z Glov chyba już na zawsze :-)
Czy Wy macie juz swoje ściereczki/rękawice? A może rządzi u Was inna metoda demakijażu?
*bardzo dawno nie korzystałam z tradycyjnych płynów do demakijażu, dlatego jeśli się mylę proszę o poprawki ;-)
Do tej pory przy zmywaniu makijażu używałam różnych metod. Było słynne OCM (z czasem zredukowane do masażu olejkiem rycynowym), był gotowy koreański olejek (o którym więcej TUTAJ). Były nawet drogeryjne płyny do demakijaży. Jednak nic nie zrobiło na mnie takiego wrażenia jak Glov.
Na pierwsze użycie i przetestowanie byłam przygotowana kompleksowo - gruba warstwa podkładu, puder, wodoodporny tusz. Moje zdziwienie, kiedy całe to towarzystwo zostało na ściereczce jest nie do opisanie. Bo muszę przyznać, że do tej nowości podchodziłam z pewną dozą niepewności. Materiał który poradzi sobie będąc sam na sam z makijażem to trochę jak science fiction. A tu bach, cieniutkie antybakteryjne włókna, które jak mówi producent "zbierają makijaż niczym magnes" doskonale sobie z tym radzą.
Jaki jest plus stosowania ściereczki? Dla mnie to przede wszystkim uniknięcie dodatkowych kosmetyków, pełna natura można by powiedzieć. Koszt ok 40 zł rozkłada się na trzy miesiące, czyli sugerowany czas użytkowania przed wymianą naszej ściereczki. To chyba* cena średniego płynu do demakijażu kupowanego również na okres trzech miesięcy. Ja jestem zdecydowana kontynuować znajomość z Glov chyba już na zawsze :-)
Czy Wy macie juz swoje ściereczki/rękawice? A może rządzi u Was inna metoda demakijażu?
*bardzo dawno nie korzystałam z tradycyjnych płynów do demakijażu, dlatego jeśli się mylę proszę o poprawki ;-)
Oj, wciąż się nad nią zastanawiam:) chyba jednak się zdecyduję:)
OdpowiedzUsuńMiałam sciereczkę, ale mnie nie przekonała. Wolę olejek z Resibo :)
OdpowiedzUsuńja mam cudowną mini. kocham, nie ma nic lepszego do usuwania make upu z wrażliwych oczu
OdpowiedzUsuńNie miałam, ale interesują mnie. Póki co u mnie tradycyjnie żele i micelki:)
OdpowiedzUsuńja nie używałam ściereczek
OdpowiedzUsuńMam ją w wersji mini i normalną, ale jakoś nie mogę zebrać się do przetestowania. :)
OdpowiedzUsuńCiągle czeka na swoją kolej...
Pozdrawiam i obserwuję :)
Nie miałam. Może kiedyś się skuszę...
OdpowiedzUsuńMoja Glov cały czas czeka na swój pierwszy raz :) W weekend wyjeżdżam na mazury, więc będzie to idealny moment na wypróbowanie jej :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam o niej od koleżanek, ale raczej bym się na nią nie zdecydowała :) może wspólna obserwacja?
OdpowiedzUsuńMam rękawicę Glov i bardzo ją lubię, chociaż nie używam za każdym razem :)
OdpowiedzUsuńczytałam różne opinie o niej. połowa dziewczyn chwali połowa gani:D więc już sama nie wiem
OdpowiedzUsuńO, bardzo ciekawy produkt :) Myślę jednak, że lepsza jest do oczyszczania twarzy niż zmywania makijażu ;) Bo w przypadku częstego kontaktu z tuszem może się szybko i trwale zabrudzić :(
OdpowiedzUsuńhttp://sakurakotoo.blogspot.com/2016/09/zielony-sklep-naturalne-i-zdrowe.html
mm nie kusi mnie ona
OdpowiedzUsuńJa mam z Livioon i sobie chwalę :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na rozdanie :) KLIK
Nie miałam ale z pewnościa się skuszę :)
OdpowiedzUsuńNie miałam ale z pewnościa się skuszę :)
OdpowiedzUsuńo kurcze :O pierwszy raz widzę coś takiego..niesamowite co ludzie wymyślą :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, obserwuję i zapraszam :*
http://sianowlos.blogspot.com/
Nie miałam, fajna :-)
OdpowiedzUsuńGeneralnie micel można kupić za jakieś 12 zł, wystarczy na pewno na 3 miesiące, plus płatki za 3 złote, czyli rękawica wychodzi drożej. Ale również ją mam i w pełni doceniam jej fenomen.
OdpowiedzUsuńU mnie sprawdzała się tylko przez miesiąc, później wszystko rozmazywała, a ze zmyciem tuszu od początku były problemy, ale cieszę się że u Ciebie się sprawdza :)
OdpowiedzUsuńNie mam jej jeszcze, ale kusi mnie bardzo.
OdpowiedzUsuńSlyszalam o nich a bliżej moglam się przyjrzeć podczas tegorocznego Meet Beauty ale nie miałam okazji przetestowac :-(
OdpowiedzUsuńnie mam takiej niestety:(
OdpowiedzUsuńSporo o niej czytałam, więc chyba czas wypróbować :)
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu miałam na nią ochotę :) Ja od lat używam płyn i waciki :)
OdpowiedzUsuń