Szafa w wersji SLOW
Do niedawna miałam małą obsesję na punkcie kupowania ubrań. Jedne kupowałam inne oddawałam. Zdarzało się, że te oddawane wciąż miały metki. Pewnego dnia stwierdziłam, że już wystarczy. Zaczęłam szukać, czytać i dociekać w jaki sposób skończyć z tym nałogiem. W ten sosób trafiłam na bloga Style Digger. Lektura bardzo mnie wciągnęła. Doczytałam, że autorka wydała też swoją książkę, która postanowiłam kupić. I tak wszystko się zaczęło.
Na początku były porządki. No bo czy ja na prawdę będę chodziła w tym zielonym swetrze? Przecież nie jestem ani fanką zieleni, ani swetrów. A to, że został kupony na promocji wcale go nie upoważnia do zajmowania miejsca w mojej szafie. Zielony sweter został spakowany do worka, podobnie jak 75% innych rzeczy. Zbiegło się to w czasie z wyprowadzką do innego kraju, więc motywację miałam podwójną - odgruzować szafę i ograniczyć bagaż. Byłam zadowolona z efektu.
A później zamieszkałam w Anglii.
Wszyscy znamy kuszące reklamy i wyprzedaże. A tutaj atakują mnie one z każdej strony. I niestety znów wpadłam. Może nie do tego stopnia co poprzednim razem, ale jednak. I tym razem z pomocą przyszła mi Kasia Tusk i jej Elementarz Stylu. Książka była zupełnie inna od Slow Fashion. Ale inna nie znaczy gorsza. Joasia zaczęła coś, co Kasia dokończyła - przynajmniej w moim przypadku.
Po przeczytaniu książki drugiej autorki stanęłam przed moją szafą i wyciągnęłam z niej każdą jedną rzecz. I wszystko przymierzałam, tworzyłam zestawy. W ten sposób zostałam z kilkoma (w większości gładkimi) T-shirtami, jedną elegancką bluzką, żakietem, bluzą sportową i kurtką jeansową. W szafie zrobiło się luźniej, a ja uznałam, że nie potrzebuję więcej. I faktycznie tak jest! Lecąc na tydzień do Polski zabrałam ze sobą zaledwie plecak w którym obok zestawów na każdy dzień zmieściłam też kosmetyczkę.
Jak to się stało?
Lektura "Slow fashion" dostarczyła mi teorii, podpowiedziała co zrobić i jak, żeby było dobrze. Wytłumaczyła, że nie potrzebuję niedomykającej się szafy, żeby być szczęśliwą. "Elementarz Stylu" pomógł mi za to zdefiniować mój styl, tak żeby moje porządki miały jakiś sens. Uważam, że obie książki stanowią świetny duet i szczerze je polecam.
Teraz czas na kolejne wyzwanie, garderoba utworzona z pomocą Paryskiego Szyku ;)
A czy Was też dopadła moda "slow"? Może znacie inne lektury pomocne w walce z bałaganem i w szafie i w życiu?
Na początku były porządki. No bo czy ja na prawdę będę chodziła w tym zielonym swetrze? Przecież nie jestem ani fanką zieleni, ani swetrów. A to, że został kupony na promocji wcale go nie upoważnia do zajmowania miejsca w mojej szafie. Zielony sweter został spakowany do worka, podobnie jak 75% innych rzeczy. Zbiegło się to w czasie z wyprowadzką do innego kraju, więc motywację miałam podwójną - odgruzować szafę i ograniczyć bagaż. Byłam zadowolona z efektu.
A później zamieszkałam w Anglii.
Wszyscy znamy kuszące reklamy i wyprzedaże. A tutaj atakują mnie one z każdej strony. I niestety znów wpadłam. Może nie do tego stopnia co poprzednim razem, ale jednak. I tym razem z pomocą przyszła mi Kasia Tusk i jej Elementarz Stylu. Książka była zupełnie inna od Slow Fashion. Ale inna nie znaczy gorsza. Joasia zaczęła coś, co Kasia dokończyła - przynajmniej w moim przypadku.
Po przeczytaniu książki drugiej autorki stanęłam przed moją szafą i wyciągnęłam z niej każdą jedną rzecz. I wszystko przymierzałam, tworzyłam zestawy. W ten sposób zostałam z kilkoma (w większości gładkimi) T-shirtami, jedną elegancką bluzką, żakietem, bluzą sportową i kurtką jeansową. W szafie zrobiło się luźniej, a ja uznałam, że nie potrzebuję więcej. I faktycznie tak jest! Lecąc na tydzień do Polski zabrałam ze sobą zaledwie plecak w którym obok zestawów na każdy dzień zmieściłam też kosmetyczkę.
Jak to się stało?
Lektura "Slow fashion" dostarczyła mi teorii, podpowiedziała co zrobić i jak, żeby było dobrze. Wytłumaczyła, że nie potrzebuję niedomykającej się szafy, żeby być szczęśliwą. "Elementarz Stylu" pomógł mi za to zdefiniować mój styl, tak żeby moje porządki miały jakiś sens. Uważam, że obie książki stanowią świetny duet i szczerze je polecam.
Teraz czas na kolejne wyzwanie, garderoba utworzona z pomocą Paryskiego Szyku ;)
A czy Was też dopadła moda "slow"? Może znacie inne lektury pomocne w walce z bałaganem i w szafie i w życiu?
Mnie nadal zdarza się, że oddaję ubrania nowe z metkami, które kupiłam ale po powrocie do domu przestały mi się podobać. Oglądam dużo filmików o minimalizmie i staram się jakoś ograniczać z zakupami. chętnie sięgnę po tą książkę.
OdpowiedzUsuńMiałam tak samo :( w sklepie wielkie wow, a w domu na spokojnie stwierdzałam, ze nigdy tego nie założę.
UsuńNo właśnie, minimalizm w szafie to jest to czego potrzebuję.W życiu jako tako mi to wychodzi :)
OdpowiedzUsuńJa mam problemy i tu i tu. Ale jako, że z szafą książki pomogły to czekam właśnie na nową książkę Joasi "Slow Life". Może coś podpowie :)
UsuńJa jakoś średnio wyobrażam sobie u siebie minimalizm :P
OdpowiedzUsuńTo zupełnie jak moja przyjaciółka ;) jak zajrzała do mojej szafy to widziałam, że miała ochotę popukać się w głowę :D
UsuńJedyny minimalizm jaki mnie dopadł to ten w portfelu :) Chociaż z ciuchami i butami już nie przesadzam jak kiedyś :)
OdpowiedzUsuńpolecam minimalizm w szafie, portfel na tym zyska :D
UsuńJestem osobą co nie kupuje multum ubrań, a te co naprawdę są potrzebne.
OdpowiedzUsuńzazdroszczę :) chociaż ja też już jestem bardziej po tej dobrej stronie barykady :)
Usuńmam ta ksiazke slow ale nie przeczytalam jeszcze calej
OdpowiedzUsuńPolecam dokończyć. A jeśli spodoba Ci się to autorka ma na swoim koncie już drugą książkę "Slow Life"
Usuńmoze sie uda w lipcu:)
Usuńmam oby dwie książki - czytałam na razie Elementarz Stylu :) tak jak Ty wreszcie chcę uporządkować swoją szafę :)
OdpowiedzUsuńtrzymam kciuki, żeby się udało :)
UsuńJa akurat nie mam problemu z minimalizmem w ubraniach aczkolwiek przydałby mi się taki poradnik w kwestii kosmetyków bo tutaj mam ewidentny problem :) Pozdrawiam :)))
OdpowiedzUsuńa u mnie to trochę idzie w parze. kupuję kosmetyki, ale na pewno nie tyle co kiedyś. nie łapię się już na piękny zapach i opakowanie ;)
UsuńChętnie sięgnę po ta pozycję. Niestety często jest tak, że szafa pełna a ubrać się nie ma w co. Chyba z rozwaga trzeba robić zakupy:)
OdpowiedzUsuńwłaśnie na tym to polega. pięć razy pomyśleć zanim coś się kupi :) od kiedy moja szafa jest uboższa to zawsze mam co na siebie włożyć i wszystko do wszystkiego pasuje ;)
Usuńja ostatnio zrobiłąm mega porządki w szafie i teraz na serio nie mam co nosić haha
OdpowiedzUsuńhaha, to witaj w klubie, mam tak samo :)
Usuńzawsze to jakiś start :D
UsuńPo tych wszystkich pozytywnych recenzjach ja też chyba skuszę się na te książki. Większego problemu z garderobą nie mam, ale wciąż mam niedosyt. :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie
http://passionapartoflife.blogspot.com/
Książek nigdy dość ;)
UsuńA na bloga na pewno zajrzę :))
Ja mam w szafie mało ubrań, za to wszystkie uwielbiam i chodzę w nich regularnie. Jestem minimalistką więc zanim coś kupię, muszę przemyśleć to 3 razy :D
OdpowiedzUsuńświetne podejście, brawo!
UsuńHm ja wiecznie nie mam w czym chodzić :)
OdpowiedzUsuńmiałam tak, kiedy ubrania wysypywały się z mojej szafy ;)
UsuńJa dużo nie kupuję, ale miałam problem z kupowaniem "odpowiednich" rzeczy. Zwykle ciuchy były ładne, ale całkowicie nie pasujące. Z tej książki byłam bardzo zadowolona i w końcu kompletuję swoją garderobę z głową.
OdpowiedzUsuńZ chęcią dołączam do obserwatorów :)
Zastanawiam się nad tą publikacją. Chyba w końcu pożyczę się od Koleżanki, bo z tego co słyszałam chyba ma. Ostatnio trochę rzeczy kupiłam, przydałoby się oczyścić garderobę z rzeczy które dawno nie miałam na sobie. Ciężko mi jednak to porządkowanie idzie.. Ehhh
OdpowiedzUsuńObserwuję. W wolnej chwili zapraszam do siebie. Jeżeli Ci się spodoba zostań na dłużej. Będzie mi bardzo miło.
Życzę udanego weekendu. Pozdrawiam cieplutko!
Te książki to chyba coś dla mnie ;) Nie jestem może ciuchomaniaczką, ale ciąle mam wrażenie, że mam ich za dużo ;)
OdpowiedzUsuńchyba i u mnie konieczne będzie przeczytanie tej książki:)
OdpowiedzUsuńZnalazłam książkę Joasi (mówię tutaj o Slow Fashion oczywiście) ponad rok temu podczas pracy w wydawnictwie książkowym. Stwierdziłam, że muszę ją koniecznie nabyć, chociażby po to, by przekartkować. Przyznam szczerze, że przeczytałam ją w jedno popołudnie, a następnego robiłam "rozrubę" w garderobie. Dosłownie. Powyjmowałam nawet półki i stare wieszaki. Podzieliłam ubrania na te których nie nosze, te które są w opłakanym stanie, czy nawet takie, które od kogoś dostałam jako nietrafiony prezent i leżą nowe, z metkami. Większość z ubrań za radą dziewczyn z Internetu wystawiłam na portalach takich jak vinted, czy szafa.pl. Również na nich zbudowałam swoją nową garderobę, którą ograniczyłam do basicowych kolorów i fasonów, od czasu do czasu przebijają się nie gdzie jakieś kolorowe akcenty. :)
OdpowiedzUsuńKażdej dziewczynie polecam przeczytanie tej książki,a tobie dziękuję za post, który przypomniał mi o tym, jak dobrą lekcję może dać jedna blogerka drugiej :)!