EOS - do dwóch razy sztuka
Dawno, dawno temu, pewnego słonecznego dnia, robiąc zakupy w jednej z internetowych drogerii natknęłam się na wyjątkowe jajo. Zachwyty nad nim spływały do mnie z każdej strony, więc postanowiłam je wypróbować.
Jednak dni mijały, a moje usta tylko ładnie pachniały. Przyszła zima, ciężki czas i niestety - musiałam czym prędzej jajo zamienić na inny kosmetyk, który był w stanie poradzić sobie z tym, co dzieje się za oknem, a przy okazji na moich ustach.
O jakim jaju mowa? Jest to balsam do ust marki EOS. Nasze pierwsze spotkanie to totalne rozczarowanie. I mimo, że bardzo chciałam, żeby było inaczej to musieliśmy się pożegnać.
Kilka miesięcy temu ponownie wpadłam na produkt tej firmy i ponownie, nie zrażając się pierwszym wrażeniem, postanowiłam go wypróbować.
Tym razem zaczęłam od składu. Na moje niefachowe oko nie było do czego się przyczepić, a dodatkowo kilka składników które kojarzyłam bardzo dobrze mnie skusiły (kocham wosk w kosmetykach, podobnie jak olej kokosowy, czy masło shea - a to tylko część dosyć bogatego składu).
Po raz kolejny stałam się posiadaczką zachwalanego na cały świecie jaja.
Używając regularnie starałam się wyłapać jakiś pozytywny wpływ na moje usta, jednak niestety i tym razem było podobnie jak poprzednio. Balsam nie działał cudów. Moje usta nie były bardziej odżywione, ani bardziej miękkie niż zwykle. Zgaduję, ze 80% balsamów do ust działa w podobny sposób, jednak cena tego jest trochę wyższa niż tych dostępnych w każdym kiosku, czy drogerii. Wydając 20/25 zł na kosmetyk tego rodzaju oczekujemy jednak chociaż minimalnej poprawy partii, dla której jest on stworzony. Ale przyznaje - nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Dzięki temu w moje ręce wpadł balsam Tisane z którego jestem baaardzo zadowolona i raczej nie zamienię go na nic innego. A z Eos-a cieszy się moja trzylatka, bo biorąc pod uwagę skład pozwalam jej się czasem nim maznąć i poudawać dorosłą ;)
Znacie ten balsam? Jak wyglądała Wasza przygoda z nim? A możne macie innych ulubieńców w tej kategorii?
Osobiście nie miałam, ale czytałam wiele opini, że jest przereklamowany.
OdpowiedzUsuńNie używałam tego balsamu, ale chyba rzeczywiście sporo wokół niego szumu, a rewelacją raczej nie jest.
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam tego jajeczka i powiem szczerze, że mnie nie kusi. Ale bardziej z powodu formy, aniżeli właściwości;)
OdpowiedzUsuńNigdy nie mialam EOS. Moim zdaniem jest przereklamowany a gdy się już kończy to ciężko w ogóle z niego korzystać.
OdpowiedzUsuńNie używałam, ale jest bardzo popularny, może właśnie dlatego nigdy go nie tknęłam? :)
OdpowiedzUsuńwww.liftmygirl.blogspot.com
Nigdy nie miałam tego słynnego jajeczka, ale czytałam wiele opinii że to tylko gadżet - podobno nie nawilża jakoś super i tylko wygląda, więc jak dla mnie to zbędny kosmetyk :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że jeszcze się na niego nie skusiłam. Fenomen eosów wywodzi się chyba głównie z ich wyglądu i stanowi gadżet a nie niezastąpiony element pielęgnacji, niestety.
OdpowiedzUsuńNie miałam i jakoś na razie nie chcę mieć :P
OdpowiedzUsuńNie miałam możliwości jej testować, mnie kręcą teraz te kremy z EOS ; )
OdpowiedzUsuńNoo, on niestety chyba nie działa. Mam ten sam kolor co Ty i faktycznie na chłody nie daje rady. Ale fajnie wygląda :D
OdpowiedzUsuńJakoś nigdy nie ciągnęło mnie do tych balsamów.
OdpowiedzUsuńNie miałam nigdy.
OdpowiedzUsuńSłyszałam od kilku moich koleżanek w sumie to samo, o czym piszesz - brak takiego wow i zbyt wysoka cena jak na takie działanie.
OdpowiedzUsuńCo do Twojego komentarza - dziękuję za miłe słowa! Życzę Ci wszystkiego dobrego, na pewno będzie super we wszystkich aspektach życia :)
Nie używałam, mam innej firmy :-)
OdpowiedzUsuńWidziałam je wiele razy, ale nigdy nie próbowałam, u mnie póki co nr 1 jest Tisane :)
OdpowiedzUsuńJakoś nie do końca mnie kusi :)
OdpowiedzUsuńNie miałam tego jajeczka z EOS-a ale kusiło mnie od pewnego czasu. Po tej recenzji raczej się nie skuszę :).
OdpowiedzUsuńI really love EOS, it's amazing :D
OdpowiedzUsuńGreat blog! I'm following you! Follow back? ***
http://omundodajesse.blogspot.pt
znam produkt ale nie osobiście bo nie lubię tego typu kosmetyki nadkładać opuszkami palców ;P
OdpowiedzUsuńDziałanie Tisane jest moim zdaniem o niebo lepsze niż EOSa. Niestety dla mnie jest to przede wszystkim bajerancki kształt, ale same właściwości nawilżające są mocno przeciętne.
OdpowiedzUsuńNiestety jeszcze nie miałam tego balsamu, choć bardzo chciałam go wypróbować :)
OdpowiedzUsuńMoże wymiana lajkami ? https://www.facebook.com/NatalieForever.blogspot/
Zapraszam http://natalie-forever.blogspot.com/
To jest jeden balsam który mój mąż ma przy sobie w samochodzie i go używa ;)
OdpowiedzUsuń