Korea rządzi? Peeling cukrowy do twarzy od SkinFood

Przychodzę dziś z kolejnym produktem zakupionym na fali popularności koreańskiej pielęgnacji. Tym razem będzie to peeling cukrowy Black Sugar Mask od Skin Food. Na chwilę obecną w koreańskiej pielęgnacji mamy 1:1 - niezadowalające CC od Lioele i świetny olejek myjący Tony Moly. Jak będzie tym razem?

Na wstępie muszę zaznaczyć, że nie jestem fanką typowych, sklepowych peelingów do twarzy. Dotychczas korzystałam z czystego korundu kosmetycznego, który dodawałam do aktualnie używanych produktów myjących, albo olejków. Z efektów byłam zadowolona, chociaż zabiegu nie wykonywałam zbyt często, bo moim zdaniem korund to typowy zdzierak. Lepiej zostawić go na inne partie ciała.



Na Black Sugar Mask skusiłam się, a jakże, po lekturze słynnych już "Sekretów urody Koreanek", zresztą podobnie jak w przypadku olejku. Za 100g zapłaciłam w promocji trochę ponad 6f, ale cena nie powinna straszyć, poniewaz peeling jest bardzo wydajny.

Od strony technicznej. Peeling zamknięty w plastikowym słoiczku, pod wieczkiem posiada dodatkowe zabezpieczenie. Ma zwarta konsystencję, jednak rozsmarowuje się łatwo i przyjemnie. Czuć grubsze drobinki, jednak po chwili masowania rozpuszczają się one i masaż staję się identyczny jak w przypadku zwykłego produktu myjącego. Jednak nie zmywamy go jak zwykły produkt myjący. Zalecane jest zostawienie go na twarzy przez około 10-15 minut (słowo "mask" w nazwie nie jest przypadkowe").
Skład ma niezły. Nie są to co prawda same produkty pochodzenia naturalnego, ale też nie ma się do czego bardziej przyczepić. Na pierwszym miejscu w składzie znajduję się cukier, co bardzo cieszy bo w końcu to peeling cukrowy. Pojawia się też masło shea, olej meadowfoam, czy olej z orzeszków makadamii.



Według zapowiedzi peeling ma pozostawić skórę miękką, oczyszczoną, pomóc w pozbyciu się zaskórników i w walce z rozszerzonymi porami. I muszę przyznać, że tak właśnie jest. SkinFood bardzo mile mnie zaskoczyło, nie spodziewałam się, że ich produkt tak przypadnie mi do gustu. Już po pierwszym użyciu widziałam efekt, a przy częstszym stosowaniu jest tylko lepiej. Jednak nie mogę powiedzieć bym używała go regularnie - jeśli tylko przytrafia mi się jakaś niespodzianka, odpuszczam, żeby nie narobić więcej szkód niż pożytku. Jedno jest pewne, mój nos i jego okolice wyglądają milion razy lepiej. Przeglądając się w lustrze widzę czystą promienną cerę, a nie rzucające się w oczy rozszerzone pory, czy straszące zaskórniki. Jest to olbrzymi plus na korzyść peelingu i wielka zachęta, aby dalej z niego korzystać.

Kończąc mogę śmiało stwierdzić, że koreańskie kosmetyki jednak wysuwają się na prowadzenie 2:1. I chętnie sięgnę po kolejne, a zapas masek w płachcie już na mnie czeka ;-)




Czy znacie peelingi godne polecenia? Tradycyjne, enzymatyczne? A może coś innego prosto z Korei? Bardzo lubię przyglądać się nowościom :)

28 komentarzy:

  1. Brzmi zachęcająco ;).
    http://modoemi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie jakoś koreańskie cuda nie kuszą :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Z koreańskich kosmetyków znam tylko kremy BB, które są świetne :) Jeśli chodzi o peeling, to używam właśnie jednego na bazie korundu, z Sylveco. Jest dosyć mocnym zdzierakiem, ale spokojnie można go stosować nawet do wrażliwej skóry :) Ten ze Skin Food też wygląda na bardzo fajny! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. koreańskie kosmetyki będę dopiero poznawać, najpierw muszę tylko uszczuplić zapasy:P a to trochę potrwa:/

    OdpowiedzUsuń
  5. Ostatnio głośno o koreańskich kosmetykach.

    OdpowiedzUsuń
  6. Z koreańskimi kosmetykami miałam troszeczkę do czynienia, ale tego akurat nie znam ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ooo, chciałabym go wypróbować. Nie wiem czy oglądałaś ale u mnie w nowym filmiku jest o peelingu-żelu od Skin79 :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nigdy nie miałam niczego koreańskiego :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeszcze o nim nie słyszałam :) U mnie sprawdza się morelowy peeling z Himalaya Herbals :)

    OdpowiedzUsuń
  10. ja lubie enzymatyczny femi jest bardzo mocny

    OdpowiedzUsuń
  11. Wygląda bardzo interesująco :) Koreańskich kosmetyków jeszcze nie używałam

    OdpowiedzUsuń
  12. Koniecznie muszę się zainteresować koreańskimi kosmetykami, jeszcze nic nie miałam :) A co do godnego polecenia peelingu to bardzo lubiłam kiedyś enzymatyczny Ziaji :)

    OdpowiedzUsuń
  13. ze skin 79 mam jedynie kremy bb ale aż 4 :)

    OdpowiedzUsuń
  14. pierwszy raz slysze o tej marce, ale bardzo zachecajaca recenzja :)

    OdpowiedzUsuń
  15. oj z koreańskich kosmetyków jeszcze nic nie miałam

    OdpowiedzUsuń
  16. Uwielbiam korund, ale ostatnio przerzuciłam się na peelingu enzymatyczne, których kiedyś nie lubiłam :) Markę Skin Food kojarzę, ale produktu już nie. Wielki plus za cukier w składzie i ogromnie jestem ciekawa czy poradziłby sobie z moimi zaskórnikami :) Jedne z moich ulubionych peelingów to korudnowy od Organique i Sylveco. Pisałam o nich jakiś czas temu :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja jakoś zupełnie nie mogę się przekonać do koreańskich produktów ;) Za bardzo cenię polskie... :D

    OdpowiedzUsuń
  18. oj kochana muszego mieć:)! a jakie ja peelingi lubię?? to wszystko zależy od aktualnego stanu mojej cery ;D

    OdpowiedzUsuń
  19. Zaczynam mieć świra na punkcie Azjatyckich kosmetyków i chyba zaraz nie wytrzymam - wykupię wszystko ze sklepów :P

    OdpowiedzUsuń
  20. Ja swoją przygodę z azjatyckimi kosmetykami zaczęłam od rewelacyjnego serum Mizon Peptide 500, po drodze były też próbki słynnych kremów BB od Skin79, ale one akurat nie współgrały z moją cerą.
    Skinfood jeszcze przede mną:).

    OdpowiedzUsuń
  21. Samo słowo koreańskie zaciekawiło :D. Mi by się w sumie przydał jakiś dobry peeling do twarzy,a ten myślę, że polubiłabym :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Produkt kuszący, ja używam drogeryjnych peelingów, ale może się skuszę na to cudeńko :)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za komentarz, na pewno się odwdzięczę :)

Zapraszam do obserwowania!
Jeśli klikniesz "Obserwuj" proszę, poinformuj mnie o tym :)

Copyright © 2014 what's on your mind? , Blogger